Skip to content

Wyzwanie jedności

Jedność chrześcijan jest wyzwaniem bardzo trudnym z wielu powodów. Po pierwsze dlatego, że wymaga nie tyle zrozumienia, co objawienia Bożego serca w tym temacie. Jestem przekonany, że żyjemy w czasie, w którym Duch Święty ukazuje to pragnienie Chrystusa tak bardzo, jak w żadnym innym pokoleniu, dając nam łaskę głębokiej pokuty względem zranień, jakie jako podzieleni bracia wyrządziliśmy sobie nawzajem.

Po drugie dlatego, że żąda od nas radykalnego posłuszeństwa we wzajemnej miłości, w której w pokorze będziemy oceniać „jedni drugich za wyżej stojących od siebie” (Flp 2, 3). Niestety w każdym z naszych Kościołów przez kilka ostatnich wieków dominowały postawy zupełnie przeciwne, nieewangeliczne, niechrześcijańskie, które jednak przejmowaliśmy z pokolenia na pokolenie w taki sposób, jakby były one całkowicie w porządku, bezrefleksyjnie uznając je właściwymi dla uczniów Chrystusa. Wojny religijne, prowadzone niegdyś mieczem, dziś słowem, są nadal powszechnie akceptowane i wspierane przez członków Bożej rodziny. Myślę, że potrzebujemy zmierzyć się ze smutną prawdą – przed Bogiem i samymi sobą, że w tej dziedzinie nie umiemy jeszcze wprowadzić nauczania Chrystusa w życie. Potrzebujemy prosić Boga, aby wyprowadził nas z tej zakrywającej nasze serca i oczy ciemności.

Po trzecie dlatego, że właściwie każde działania podejmowane na rzecz jedności chrześcijan są żywiołowo piętnowane przez ludzi Kościoła. Myślę, że będziemy potrzebować jeszcze trochę czasu, aby wypracować w Ciele Chrystusa kulturę głębokiego szacunku i uznania względem siebie nawzajem, pielęgnowaną pomimo teologicznych różnic, które zachodzą między nami. Obecnie osoby mocniej zaangażowane w dialog i pojednanie między Kościołami są narażone na krytykę, obmowę i odrzucenie ze strony braci swojej własnej wspólnoty wiary i jednocześnie na podejrzliwość lub nieufność ze strony pozostałych. A lęk i arogancja to główni wrogowie naszej jedności.

Niestety współcześnie większość chrześcijan nosi przekonanie, że fakt istnienia podziałów między wierzącymi w Chrystusa nie ma zbyt wielkiego znaczenia. Temat jedności chrześcijan nie wydaje się ani ważny, ani tym bardziej konieczny dla rozwoju Kościoła. W końcu każda wspólnota uprawia swoje chrześcijaństwo we własnym ogródku i robi to często z naprawdę zadowalającym rezultatem. Skoro robimy tak od wieków i to działa, po co mielibyśmy poświęcać czas i energię na tak – wydawało by się – zbędne kwestie?

Nie wiem co Ty o tym myślisz. Chciałbym Ci zaproponować jednak moją odpowiedź. To prawda, że przywykliśmy do życia w podziałach, które dla osób spoza Kościoła są zdecydowanie bardziej gorszące, niż dla nas, co już samo w sobie jest godne pożałowania. Kiedyś jeden z niewierzących przedstawił mi na ten temat swoją opinię, która jest trafną diagnozą: „wygląda na to, że chrześcijanie się ze sobą pożarli i bez pojednania żyją dalej, i każdy udaje, że wszystko jest okej”. Niestety nie jest okej. Jeśli bylibyśmy uczciwi względem słów Pisma Świętego, zaistniałe i pielęgnowane między nami rozłamy powinniśmy wprost nazywać grzechem (Ga 5, 20) i z adekwatną dla grzechu surowością powinniśmy je traktować. Niestety podziały stały się normą w Kościele, z powodu których chrześcijanie nie klękają przed Bogiem w pokucie. To smutne, ale jako wierzący nie szukamy Bożych dróg wyjścia z kryzysu, 

który ciągnie się między nami od pokoleń. Co więcej, staliśmy się na te kwestie zwyczajnie duchowo niewrażliwi. Nawet nie wiemy, co mielibyśmy zrobić, aby odwrócić to, co się stało. Przywykliśmy do życia w odosobnieniu i żyjemy dalej ze status quo samotnej wyspy. Obecnie próbujemy odnaleźć się w świecie Zachodu, w którym bądź co bądź stajemy się coraz słabsi z powodu postępującej sekularyzacji. Z pewnością każda z naszych kościelnych konfesji dołoży wszelkich starań, aby zachować życie i podtrzymać jak największy wpływ na świat XXI wieku. I jeśli nie podejmiemy zmian, z pewnością wszystko pozostanie takim, jakim jest. Istnieje jednak jedna rzecz, która nie daje mi spokoju, a która jest dla mnie motorem napędowym dla pisania tej książki: od setek lat nie wiemy, jak wygląda moc świadectwa zjednoczonego braterską miłością chrześcijaństwa, które stając za sobą murem, walczy wyłącznie z jednym wrogiem. Właśnie takiej jedności doświadczał pierwszy Kościół opisany w Dziejach Apostolskich. I moim marzeniem jest taką jedność zobaczyć raz jeszcze.