Skip to content

Boży płomień. Chrzest w Duchu Świętym

„Wielokrotnie zastanawiałem się nad źródłem niezwykłej odwagi ks. Blachnickiego. Widziałem, że mają na nią wpływ dwa czynniki: cudowne ocalenie w więzieniu i chrzest w Duchu Świętym„[1]

Wstęp. Chrzest w Duchu Świętym wciąż aktualny

W połowie lutego 2017 r. w kaplicy na przedmieściach Pittsburga, w Pensylwanii w USA, miałem szczęście osobiście uczestniczyć w niezwykłym spotkaniu modlitewnym. Odbywało się ono w rekolekcyjnym ośrodku noszącym nazwę „Arka i gołębica” (The Ark and the Dove). Okazją do spotkania była 50. rocznica katolickiej Odnowy w Duchu Świętym, która zaczęła się 17 lutego 1967 r. od modlitewnego wyjazdu nazwanego potem „Weekendem Duquesne”. Tablica stojąca przy drodze, w lesie wśród malowniczych wzgórz przypominała wszystkim przybywającym, że jest to „Dom chrztu w Duchu Świętym” (Home of Baptism in the Holy Spirit).

a. „Duquesne Weekend” w 1967 r. w ośrodku „Arka i gołębica”

Nazwa tego domu rekolekcyjnego ma swoje dwa źródła. Po pierwsze, arka i gołębica to istotne elementy ocalenia Noego z potopu. Po drugie zaś, Ark i Dove to nazwy dwóch okrętów, na których w 1634 r. przybyli do Ameryki Północnej pierwsi brytyjscy koloniści katoliccy.

Zacznijmy od Noego. Odwołamy się do kilku zdań z Księgi Rodzaju (Rdz 8), gdzie znajdujemy opis końca potopu[2]:

„Bóg sprawił, że powiał wiatr [πνεῦμα] nad całą ziemią i wody zaczęły opadać” (w. 1).

„Noe wypuścił z arki gołębicę [περιστερά]” (w. 8).

„Noe wypuścił znów gołębicę, ale ona już nie powróciła do niego” (w. 12).

Początkowo gołębica wracała do Noego, gdyż rozlane wszędzie wody potopu nie pozwalały jej znaleźć miejsca odpoczynku; za ostatnim razem jednak już nie wróciła. Możemy też powiedzieć, stosując interpretację duchową: powróciła po wiekach, dopiero wtedy, kiedy nad Jordanem pojawił się Jezus-Mesjasz; powróciła ponownie w dzień Pięćdziesiątnicy w Jerozolimie – jako znak chrztu w Duchu Świętym.

Inną możliwość duchowego rozumienia symboliki potopu oferuje nam poprzedzający, siódmy rozdział Księgi Rodzaju. Sam byłem świadkiem, że taką lekturę faktycznie zastosowano podczas wieczoru uwielbienia i dziękczynienia w czasie jubileuszowego „Weekendu Duquesne” (było to 17 lutego 2017 r.). Wobec całego zgromadzenia przeczytano wtedy werset:

„W drugim miesiącu roku, siedemnastego dnia miesiąca, w tym właśnie dniu trysnęły z hukiem wszystkie źródła Wielkiej Otchłani i otworzyły się upusty nieba” (Rdz 7, 11).

A siedemnasty dzień drugiego miesiąca roku (17 lutego) – to przecież data początku oryginalnego Duquesne Weekend z 1967 r. Dlatego podczas jubileuszowej modlitwy 50 lat później (czyli 17 lutego 2017 r.) z wielkim dziękczynieniem w sercu wielokrotnie odśpiewano pieśń: Let it rain, open the floodgates of heaven (pieśń ta bywa śpiewana w Polsce w tłumaczeniu: Ześlij deszcz, otwórz nam bramy nieba).

Zresztą, duchowe interpretacje łączące konteksty Starego Testamentu ze znaczeniami obecnymi w Nowym Testamencie są często obecne już u autorów biblijnych. Do arki Noego nawiązuje symbolicznie list Apostoła Piotra:

„Za dni Noego cierpliwość Boża oczekiwała, a budowana była arka, w której niewielu, to jest osiem dusz, zostało uratowanych przez wodę. Teraz również zgodnie z tym wzorem ratuje was ona we chrzcie” (1 P 3, 20-21).

Czyż nie jest przejmującym znakiem Opatrzności, że rekolekcyjny dom początków Odnowy w Duchu Świętym to właśnie „Arka i gołębica”?

Tytułem dopowiedzenia, można jeszcze dodać do zasygnalizowanego wyżej skojarzenia z nazwą domu na przedmieściach Pittsburga: Ark i Dove to także nazwy dwóch okrętów, które w 1634 r. przywiozły do Ameryki Północnej pierwszych katolickich kolonistów brytyjskich. W marcu tamtego roku towarzyszący im jezuita odprawił pierwszą Mszę św.

Wróćmy do spotkania z lutego 2017 r. Upływało dokładnie 50 lat od chwili, gdy w dniach 17–19 lutego 1967 r., w kaplicy domu rekolekcyjnego The Ark and the Dove miało miejsce modlitewne wydarzenie, które przeszło do historii pod nazwą „Weekendu Duquesne”.

Skąd nazwa „Duquesne”? Tak nazywa się katolicki uniwersytet w Pittsburgu – Duquesne University. Warto od razu dodać, że pełna nazwa tej uczelni brzmi Universitas Spiritus Sancti Duquenensis – a więc Uniwersytet Ducha Świętego im. (markiza) M.A. Duquesne. Mottem uczelni jest łacińska maksyma: „Spiritus est qui vivificat – Duch Święty ożywia”. Za chwilę przekonamy się, jakie prorocze znaczenie dla wydarzeń sprzed 50 lat miała nazwa tej wyższej uczelni.

Grupa około 25 studentów i młodych pracowników tegoż uniwersytetu przyjechała w lutym 1967 roku na weekendowe rekolekcje, których tematem był właśnie Duch Święty. Przygotowaniem do weekendu była lektura Dziejów Apostolskich (konkretnie czterech rozdziałów: Dz 1–4) oraz (wtedy nowa) książka pastora Davida Wilkersona The Cross and the Switchblade (Krzyż i sztylet). Książka jest rodzajem zbeletryzowanego reportażu z ewangelizacji w mocy Ducha Świętego pośród kryminalnych gangów Nowego Yorku pod koniec lat 50. XX wieku. Dwoje uczestników weekendu – Patti Mansfield (wówczas dwudziestoletnia) i jej kolega, David Mangan – postanowiło, że nie będą jedynie słuchaczami, ale muszą coś uczynić, a będzie to odnowienie sakramentu bierzmowania! W ich sercu zaczęło budzić się przekonanie, że warto na nowo oczekiwać takiego działania Bożego Ducha, jak relacjonują to Dzieje Apostolskie; że warto ufać w powracające znaki tego działania, jak w życiu współczesnych ewangelizatorów.

W sobotę, 18 lutego 1967 r., wieczorem Patti poszła do kaplicy na piętrze ośrodka. Podczas modlitwy ogarnęła ją fala niepowstrzymanej miłości Bożej[3]. Stopniowo dołączali do niej inni uczestnicy rekolekcji. Boża obecność ogarniała także ich, modlili się głośno, płakali, modlili się w językach. Z biegiem czasu narastała w nich pewność, że ich doświadczenie to był oczekiwany i wymodlony chrzest w Duchu Świętym (Baptism in the Holy Spirit).

Po 50 latach możemy powiedzieć już więcej. Chrzest w Duchu Świętym to duchowy fenomen przeżywany dziś w Kościele powszechnym przez zdumiewającą liczbę ludzi. Mówi się tu o ponad 100 milionach katolików, głównie w Ameryce Południowej i w Afryce, choć także w innych regionach świata, a również w Europie. Poza tym środowiskiem raczej rzadko spotykamy się z podobnym określeniem takiego doświadczenia duchowego. Zapytajmy sami siebie, ilu wierzących umiałoby odpowiedzieć na pytane: Czy jesteś ochrzczony w Duchu Świętym?

Cóż to za środowisko, gdzie ta formuła jest żywa, aktualna, przeżywana i nauczana? To dynamiczny ruch kościelny powstały po „Weekendzie Duquesne”, czyli katolicka Odnowa w Duchu Świętym (Renewal in the Holy Spirit). Na początku jej uczestnicy określali siebie raczej nazwą: „katoliccy zielonoświątkowcy” (Catholic Pentecostals) – przez odniesienie do dnia Pięćdziesiątnicy (Pentecost) i do istniejących już wcześniej amerykańskich zielonoświątkowców protestanckich (Pentecostals). Jednak z biegiem czasu przyjęto nazwę Catholic Charismatic Renewal. Dziś ten ruch obejmuje około 120 milionów katolików, którym pomagają dwie struktury ustanowione przez Stolicę Apostolską:

1° Międzynarodowe Służby Katolickiej Odnowy Charyzmatycznej (International Catholic Charismatic Renewal Services, w skrócie ICCRS);

2° Katolicka Fraternia Charyzmatycznych Wspólnot Przymierza i Stowarzyszeń (Catholic Fraternity of Charismatic Covenant Communities and Fellowships, w skrócie CF).

Poza tymi strukturami pozostaje jednak całe mnóstwo różnych grup, szkół ewangelizacji, sieci organizacji i nieustannie powstających i zmieniających się wspólnot.

b. Golden Jubilee 2017

W 50. rocznicę pamiętnych wydarzeń z 1967 r. w ośrodku The Ark and the Dove ponownie przeprowadzono modlitewne rekolekcje weekendowe. Tak się złożyło, że w roku 2017 dni 17 i 18 lutego znowu przypadły, jak wówczas, w piątek i sobotę. Skromny budynek ośrodka wyglądał tak samo, stojąc w lesie oddalony od innych domów. Jak wspomniałem, teraz umieszczono jednak przed nim tablicę przypominającą, że to właśnie jest Dom chrztu w Duchu Świętym. W niewielkiej, historycznej kaplicy zebrało się 25 osób uczestniczących w jubileuszowej modlitwie. Pozostali, dla których miejsce z konieczności przygotowano w salach na dolnych piętrach budynku, zgromadzili się w biblijnej liczbie 120 osób (por. Dz 1, 15).

Patti (mająca teraz siłą rzeczy już ponad siedemdziesiątkę) wygłosiła świadectwo doświadczenia sprzed 50 lat – a potem poprowadziła modlitwę: najpierw zawierzenia Maryi i powierzenie się Bogu Ojcu, po czym nastąpiła prośba o trwanie łaski udzielania chrztu w Duchu Świętym na całym świecie. Podkreślała przy tym:

„Byłam i jestem osobą najzwyklejszą w świecie. Dlaczego Bóg wybrał mnie na pierwszą osobę w Kościele katolickim, która w naszych czasach w ten sposób doświadczyła chrztu w Duchu Świętym? Pewnie, aby pokazać, że jeśli ja mogłam tego doznać, to znaczy, że każdy może otrzymać ten dar…”

Zgromadzeni na tym spotkaniu liderzy Odnowy Charyzmatycznej z całego świata, z ICCRS i z Katolickiej Fraterni, jeszcze długo w nocy modlili się śpiewem i darem języków.

c. Nowe wspólnoty i sieci wspólnot kultywujące chrzest w Duchu Świętym

Po „Weekendzie Duquesne” w 1967 r. szybko się okazało, że chrzest w Duchu Świętym ma wymiar nie tylko indywidualny i osobisty, ale także wspólnotowy. Nie tylko pozwala odkryć dynamiczną obecność Jezusa udzielającego Ducha Świętego i otwierającego Pismo Święte jako żywe słowo Boże, ale skłania tak ożywionych chrześcijan do łączenia się w grupy. Dlatego od razu zaczęły powstawać modlitewne wspólnoty Odnowy w Duchu Świętym najpierw w USA, a niedługo potem w innych krajach. Niektóre z nich przekształciły się we wspólnoty złączone przymierzem; czasem nawet przymierze to zostawało sformalizowane przez statut zatwierdzony przez stosowne władze kościelne, zwykle jako prywatne stowarzyszenia wiernych. Kolejnym krokiem było tworzenie sieci takich wspólnot. Najważniejsze z tych sieci to dwie zapoczątkowane w Stanach Zjednoczonych – People of Praise (1971) i Sword of the Spirit (1982). Dołączyła do nich – wspomniana już wyżej – struktura powołana przez Stolicę Apostolską – Catholic Fraternity (1990). Powstało też zrzeszenie europejskie, które od razu w punkcie wyjścia miało charakter ekumeniczny: European Network of Communities (ENC – 2001).

Innego typu były powstające w tym samym czasie międzynarodowe wspólnoty francuskie, jak Chemin-Neuf (1971), Pain de Vie (1976) czy Communauté de l’Emmanuel (1977). Skalę działania tych zrzeszeń może zobrazować fakt, że Emmanuel to wspólnota obecna w samej tylko Afryce w 24 krajach.

Natomiast grupy modlitewne, które nie mają charakteru sformalizowanych wspólnot, są wspomagane przez wyżej wymienione ICCRS (International Catholic Charismatic Renewal Services – 1993).

W Polsce Ruch Odnowy ma dziś nieco skromniejsze rozmiary niż na przykład we Francji czy we Włoszech. Wykazuje natomiast zdumiewające zdolności organizacyjne, nie słabnąc w coraz to nowych inicjatywach modlitewnych, nierzadko na skalę ogólnopolską. Dominują przy tym struktury zrzeszone w ICCRS, dochodzą do tego Szkoły Nowej Ewangelizacji. Niezbyt licznie są też reprezentowane wspólnoty zrzeszone w Katolickiej Fraternii, ENC, a nawet Sword of the Spirit (Miecz Ducha). * * *

Po tej wstępnej prezentacji czas na pytanie bardziej fundamentalne. Czy pragnienie doświadczenia chrztu w Duchu Świętym to niszowa domena jakiejś specjalnej duchowości albo jakiegoś specyficznego ruchu kościelnego? Wbrew pozorom wydaje się, że nie: wskazuje na to miejsce chrztu w Duchu Świętym w strukturze Nowego Testamentu i historii Kościoła.

Dlatego od tego właśnie tematu, zaczniemy w rozdziale pierwszym naszą systematyczną refleksję teologiczną, w której postaramy się odpowiedzieć na pytanie, dlaczego pięć ksiąg biblijnych (wszystkie cztery Ewangelie, a potem Dzieje Apostolskie) zaczyna się od zapowiedzi chrztu w Duchu Świętym?

W następnym rozdziale sięgniemy do duchowego przełomu w życiu Błażeja Pascala. Z jakiego powodu? Gdyż jest on znaczącym świadkiem tego, że także w późniejszych czasach Duch Święty zstępował na wybranych w sposób nieoczekiwany, zmieniając życie ludzi w radykalny i dramatyczny sposób. To dowód, że apostolski chrzest w

Duchu Świętym nie był wydarzeniem jednorazowym, ale towarzyszy ludowi Bożemu na przestrzeni całej jego historii. A do tego Pascal dzięki swojej duchowej intuicji rozpoznał, że tak właśnie działa Bóg patriarchów i proroków Starego Testamentu, tak właśnie objawia się w Nowym Testamencie Bóg Jezusa Chrystusa. Pozwoli nam to najpierw ustalić, jakie działanie Boże w przeciągu wieków historii można uznać za chrzest w Duchu Świętym, a następnie rozpocząć poszukiwania przykładów odpowiadających tym wymogom. Oczywiście, chrzest sakramentalny jest chrztem „w imię Ducha Świętego”, ale czy jego przyjęcie wyczerpuje już całość Bożej obietnicy „chrztu w Duchu Świętym”? To ważne pytanie stało się szczególnie aktualne w praktyce duszpasterskiej dziś, a nasze studium Pisma Świętego i historii Kościoła – mamy nadzieję – pomoże znaleźć na nie odpowiedź.

W kolejnym, trzecim rozdziale, oddamy się lekturze wybranych fragmentów Starego Testamentu, by odnaleźć takie spotkanie patriarchów i proroków z mocą Bożego Ducha, które często przypomina późniejsze zesłanie Ducha Świętego w dzień Pięćdziesiątnicy.

Czwarty rozdział pozwoli nam ujrzeć kilka scen z życia wielkich świętych pasterzy Kościoła, w których życiu dostrzegamy, że wieki mijają, a Bóg jest wierny swojej obietnicy chrztu Duchem i ogniem. Dołączymy do tego, tytułem historycznego porównania, opis przeżywania chrztu w Duchu we wspólnotach średniowiecznych albigensów.

W piątym rozdziale sięgniemy po pisma wielkich mistyczek i mistyków Kościoła, aby przekonać się, że i w ich przeżyciach obecny jest chrzest Duchem Świętym.

Kolejny, szósty rozdział poświęcony będzie osobistemu doświadczeniu i nauczaniu współczesnych papieży, począwszy od Leona XIII z przełomu XIX i XX wieku.

A zakończenie? Będzie nim podsumowanie zebranych tu świadectw Biblii Starego i Nowego Testamentu oraz dwudziestu wieków doświadczeń Kościoła. W ten sposób będziemy mogli niejako namacalnie przekonać się o mocy dwóch wielkich biblijnych prawd. Pierwsza z nich to obietnica: „Idzie mocniejszy ode mnie: On chrzcić was będzie Duchem Świętym i ogniem” (Łk 3, 16). A druga to potwierdzenie nieprzemijalności Bożych darów: „Jezus Chrystus ten sam wczoraj i dziś, ten sam także na wieki” (Hbr 13, 8).

Jeśli czytelnik po lekturze niniejszego opracowania zapragnie dowiedzieć się czegoś więcej o historii katolickiej Odnowy Charyzmatycznej czy też poznać dzieje bezpośrednio ją poprzedzających, protestanckich ruchów pentekostalnych z I połowy XX wieku, to odsyłamy do licznych dzieł innych autorów, którzy cały ten fenomen opisali w niezliczonej liczbie osobistych świadectw i znakomitych opracowań i historycznych monografii.

[1] Por. A. Sionek, Szedł jak burza, „Gość Niedzielny” z 26 lutego 2017 r., nr 8 (XCIV), s. 19.

[2] Por. K. McDonnell, G.T. Montague, Inicjacja chrześcijańska a chrzest w Duchu Świętym, Kraków 1997, przyp. 10, s. 19.

[3] P. Mansfield, Jakby nowa Pięćdziesiątnica. Początek katolickiej Odnowy w Duchu Świętym, Warszawa 1993; najnowsze wydanie w j. ang.: P. Gallagher Mansfield, As by a New Pentecost: The Dramatic Beginning of the Catholic Charismatic Renewal, (Golden Jubilee Edition) Phoenix, AZ 2016.

Rozdział 1 CHRZEST W DUCHU ŚWIĘTYM W NOWYM TESTAMENCIE: CEL PRZYJŚCIA MESJASZA?

Stajemy teraz wobec pytania, czego naucza Nowy Testament na temat chrztu w Duchu Świętym? Właściwej jednak będzie sformułować to zagadnienie bardziej ambitnie, a mianowicie jakie miejsce zajmuje chrzest w Duchu Świętym w samej strukturze Nowego Testamentu?

1.1. Ewangelie synoptyczne: Duch zstępuje w postaci cielesnej

Czy można nazwać chrzest Duchem Świętym zapowiedzianym celem przyjścia Mesjasza? Czy przypisanie chrztowi w Duchu Świętym aż tak ważnej pozycji w Nowym Testamencie nie jest przesadą? W jakimś sensie można tak uczynić, gdyż jest to motyw, od którego zaczynają się wszystkie cztery Ewangelie, a do tego ten sam element znajdziemy na początku Dziejów Apostolskich.

Od pierwszych słów Ewangelii św. Mateusza jest jasne: nawrócenie głoszone przez Jana Chrzciciela jest tylko przygotowaniem do czegoś większego, do następnego etapu, który został zresztą wyraźnie nazwany. Przyjdzie Mesjasz i będzie chrzcił w Duchu Świętym. Ten ciąg dalszy jest o wiele ważniejszy niż misja samego Jana. Zresztą on sam głosił: „Nawróćcie się, bo bliskie jest królestwo niebieskie” (Mt 3, 1-2). Zapowiadał, oznajmiając:

„Ja was chrzczę wodą dla nawrócenia; lecz Ten, który idzie za mną, mocniejszy jest ode mnie; ja nie jestem godzien nosić Mu sandałów. On was chrzcić będzie Duchem Świętym i ogniem [ἐν πνεύματι ἁγίῳ καὶ πυρί] (2). Ma On wiejadło w ręku i oczyści swój omłot: pszenicę zbierze do spichlerza, a plewy spali w ogniu nieugaszonym” (Mt 3, 11-12)

Jan Chrzciciel nie krył, że nadchodzący Mesjasz okaże się „mocniejszy” (Mt 3, 11), dlatego że będzie udzielał innego chrztu. Jego chrzest będzie o wiele potężniejszy niż tylko chrzest ku nawróceniu: nie będzie to chrzest „wodą”, ale „Duchem Świętym”.

Chrzest w Duchu Świętym zapowiedziany przez proroka Jana okazał się stopniowany, a jego realizacja nastąpiła w dwóch etapach. Duch Święty przyszedł najpierw tylko na Jezusa – i to w formie widzialnej. Potem zaś, w Wieczerniku, na uczniów w dzień Pięćdziesiątnicy:

„Gdy Jezus został ochrzczony […] otworzyły się Mu niebiosa i ujrzał Ducha Bożego zstępującego jak gołębicę [περιστερὰν] i przychodzącego na Niego” (Mt 3, 16).

Nawiązaniem do spełnienia się obietnicy chrztu w Duchu Świętym jest zakończenie Ewangelii Mateusza:

„Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego” (Mt 28, 19).

Podobnie jak u Mateusza, początek Ewangelii św. Marka podkreśla kontrast między posługą Jana a misją Mesjasza:

„Ja chrzciłem was wodą, On zaś chrzcić was będzie Duchem Świętym [ἐν πνεύματι ἁγίῳ]” (Mk 1, 8).

To właśnie sprawia, że Mesjasz jest od Jana „mocniejszy”. Święty Marek, podobnie jak św. Mateusz, także pisze o widzialnym zstąpieniu Ducha Świętego w postaci gołębicy:

„[Jezus] ujrzał […] Ducha jak gołębicę zstępującego [περιστερὰν] na siebie” (Mk 1, 10).

Zauważamy w tym kontekście, że bardziej rozbudowane jest zakończenie Ewangelii Marka, gdzie wspomniane są charyzmaty – odsyłające nas przecież do Ducha Świętego, a więc także do spełniania się zapowiedzi chrztu w Duchu Świętym. Ochrzczonym wierzącym będą więc towarzyszyć znaki:

„W imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą, a ci odzyskają zdrowie” (Mk 16, 17).

W Ewangelii Łukaszowej kontrast między Janem Chrzcicielem a nadchodzącym Mesjaszem jest zaznaczony jeszcze silniej niż u poprzedników: „[Jan] […] głosił chrzest nawrócenia dla odpuszczenia grzechów” (Łk 3, 3). Sam Jan wyraził to słowami: „Ja chrzczę wodą” (Łk 3, 16).

Natomiast Mesjasz ma chrzest o zupełnie innej mocy: „On chrzcić was będzie Duchem Świętym i ogniem [ἐν πνεύματι ἁγίῳ καὶ πυρί]” (Łk 3, 16).

Powraca też porównanie pomagające słuchaczom zrozumieć, na czym może polegać chrzest Duchem i ogniem. Duch działa jak „wiejadło – dla oczyszczenia omłotu”, czyli swoim podmuchem oddziela ziarno od plew; natomiast ogień spali plewy, zostawiając tylko ziarno: „plewy spali w ogniu nieugaszonym” (Łk 3, 17). Mocniej wyrażony jest też doświadczalny charakter chrztu Jezusa. Oto „Duch Święty zstąpił na Niego, w postaci cielesnej [σωματικῷ] niby gołębica” (Łk 3, 22). Występujące tu wyrażenie „εἶδος” (postać) znaczy tyle, co kształt, zewnętrzny wygląd, widok – tak jak Bóg zechciał ukazać zstępowanie Bożego Ducha.

Bardziej znaczące jest też u św. Łukasza zakończenie Ewangelii. Jasne staje się, że na spełnienie tego celu misji Syna Bożego, którym było „chrzczenie Duchem Świętym”, trzeba jeszcze czekać. Zmartwychwstały Jezus zapowiada:

„Ja ześlę na was obietnicę mojego Ojca. Wy zaś pozostańcie w mieście, aż będziecie przyobleczeni mocą [δύναμιν] z wysoka” (Łk 24, 49).

Udzielenie „mocy” jest odesłane w przyszłość, pomimo że zmartwychwstanie Jezusa już się dokonało. Obietnicą, o jakiej tu mowa, jest ewidentnie „chrzest Duchem Świętym”. Był zapowiedziany na początku Ewangelii jako główny cel przyjścia Mesjasza (Łk 3, 16). Ale w dalszym ciągu jest jasne, że jeszcze nie nastąpił. Obietnica wypełni się dopiero w niedalekiej przyszłości, a opis jej wypełnienia znajdziemy w następnej księdze św. Łukasza, w drugim rozdziale Dziejów Apostolskich.

1.2. Ewangelia według św. Jana: znaki chrztu w Duchu

Chociaż Ewangelia św. Jana różni się bardzo od trzech Ewangelii synoptycznych, to akurat w sformułowaniach dotyczących zapowiedzi misji Jezusa „chrzczenia Duchem Świętym” trwa wiernie przy terminologii poprzednich Ewangelii. W tym sensie można powiedzieć, że początkowy fragment tej Ewangelii także jest jakby synoptyczny. Dodaje jednak pewne elementy wzmacniające jeszcze orędzie o zapowiedzianym chrzcie w Duchu. Także tu Jan Chrzciciel wyraźnie zestawia swoje dzieło z misją Jezusa:

„Jan im odpowiedział: ‚Ja chrzczę wodą’” (J 1, 26).

„…przyszedłem chrzcić wodą” (J 1, 31).

Daje też świadectwo o widzialnym zstąpieniu Ducha na Jezusa:

„Ujrzałem Ducha, który jak gołębica zstępował [ὡσεὶ περιστερὰν] z nieba i spoczął na Nim” (J 1, 33).

Można powiedzieć, że pojawia się element istotnie nowy, który przybiera postać jakby nowego tytułu chrystologicznego: Chrzczący Duchem Świętym:

„Ten, nad którym ujrzysz Ducha zstępującego i spoczywającego nad Nim, jest Tym, który chrzci Duchem Świętym [ὁ βαπτίζων ἐν πνεύματι ἁγίῳ]” (J 1, 33).

Na początku czwartego rozdziału św. Jan Ewangelista zauważa:

„A kiedy Pan dowiedział się, że faryzeusze usłyszeli, iż Jezus pozyskuje sobie więcej uczniów i chrzci więcej niż Jan – chociaż w rzeczywistości sam Jezus nie chrzcił, lecz Jego uczniowie – opuścił Judeę i odszedł znów do Galilei” (J 4, 1-3).

Wynika z tego, że uczniowie Jezusa udzielali podobnie jak Jan chrztu nawrócenia, jednakże sam Jezus nie był jego szafarzem, konsekwentnie bowiem pozostawał Tym, który „chrzci Duchem Świętym”. Czekał więc na czas, w którym ostateczne wypełnienie się zapowiedzi Jana Chrzciciela będzie możliwe. Warto także podkreślić, że trzy wersety czwartego rozdziału stanowią wprowadzenie do perykopy o Samarytance przy studni Jakubowej, co – jak się później okaże – ma niebagatelne znaczenie dla omawianego tu zagadnienia chrztu w Duchu Świętym.

Przy końcu Ewangelii Janowej czytamy, że Duch Święty zostaje udzielony Apostołom. Czy jest to jednak pełna realizacja początkowej zapowiedzi? Raczej nie, gdyż owszem, Duch przychodzi, ale raczej nie na sposób chrztu w Duchu Świętym:

„[Jezus] tchnął na nich i powiedział im: ‚Weźmijcie Ducha Świętego’!” (J 20, 22).

Odpowiada to raczej kategorii „poleceń udzielonych przez Ducha Świętego”, o których będzie mowa poniżej, przy omawianiu pierwszego rozdziału Dziejów Apostolskich.

1.3. Dzieje Apostolskie
a. Duch działa przed chrztem w Duchu

Tekst Dziejów relacjonuje wyraźnie: od początku historii Kościoła Duch Święty jest obecny we wspólnocie wierzących i w niej działa – ale to jeszcze nie jest chrzest w Duchu Świętym. Widać to wyraźnie, kiedy czytamy:

„[Jezus] udzielił przez Ducha Świętego poleceń Apostołom, których sobie wybrał, a potem został wzięty do nieba” (Dz 1, 2).

Kościół przed dniem Pięćdziesiątnicy nie jest więc pozbawiony działania Bożego Ducha. Jezus działa we wspólnocie uczniów, udzielając im nawet poleceń (tu właśnie możemy umiejscowić także polecenie „komu odpuścicie grzechy, są im odpuszczone” – J 20, 23). A jednak dla czytelnika Dziejów jest jasne, że pomimo obecności Ducha Świętego w Kościele i mimo Jego skutecznego już działania – na obietnicę Ojca trzeba jeszcze czekać. Chrzest w Duchu Świętym to jednak jeszcze coś innego:

„[Jezus] kazał im nie odchodzić z Jerozolimy, ale oczekiwać obietnicy Ojca” (Dz 1, 4).

Teraz już nawet osobiście sam Jezus przypomina podstawowy kontrast: Janowy chrzest wodą, a chrzest Duchem. „[Jezus mówił:] Jan chrzcił wodą, ale wy wkrótce zostaniecie ochrzczeni Duchem Świętym” (Dz 1, 5).

Chrzest Duchem jest tożsamy z otrzymaniem mocy:

„Gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc [ δύναμιν] i będziecie moimi świadkami” (Dz 1, 8).

Jak widać, czymś innym jest działanie Ducha Świętego w Kościele polegające na przekazywaniu nauczania („poleceń”) Jezusa, a czymś innym Jego „zstąpienie na was”. Owo zstąpienie – to jest właśnie chrzest Duchem Świętym.

b. Królestwo Boże w strukturze Dziejów

Dla lepszego zrozumienia istoty tego ukoronowania dzieła Jezusa, jakim jest chrzest w Duchu, odnotujmy pytanie uczniów, które pada przy samym początku Dziejów, pytanie, które może nam wydać się nawet nie na miejscu: „Panie, czy w tym czasie przywrócisz królestwo Izraela?” (Dz 1, 6). W pierwszej chwili trudno zauważyć związek tego pytania z chrztem w Duchu Świętym. Wydaje się ono raczej świadectwem niezrozumienia przez uczniów misji Jezusa, tak jakby nawet jeszcze teraz dopytywali się o możliwości zrealizowania politycznego wymiaru przyjścia Mesjasza Izraela.

A jednak to pytanie uczniów ma charakter fundamentalny i stanowi nawet ramy dla całości narracji Dziejów. Zobaczmy na przykład, jak brzmi ostatnie zdanie Dziejów: „Przez całe dwa lata [Apostoł Paweł] pozostał w wynajętym przez siebie mieszkaniu i przyjmował wszystkich, którzy do niego przychodzili, głosząc królestwo Boże i nauczając o Panu Jezusie Chrystusie zupełnie swobodnie, bez przeszkód” (Dz 28, 30-31). Dzieje Apostolskie zaczynają się więc pytaniem o królestwo i kończą się zwiastowaniem tego królestwa. Ten wątek należy do centralnych w tej księdze Nowego Testamentu i rozwija się stopniowo. Zobaczymy, że swoją kulminację znajduje on w Dz 15. Temat przywrócenia królestwa jest jednym z kluczowych dla całości tego rozdziału Dziejów.

Na pytanie o to, kiedy zostanie przywrócone królestwo Izraela, Jezus Zmartwychwstały odpowiada, chociaż raczej nie przez słowo, ale przez czyn. Bóg udziela odpowiedzi najpierw okazywaniem swej mocy, a dopiero wtórnie przez wyjaśniające słowo komentarza.

W odpowiedzi na pytanie o restytucję królestwa Dawida objawia się profetyczny charakter chrztu w Duchu Świętym. Profetyczność oznacza tu, że kolejne suwerenne akty Boga (kolejne odsłony chrztu w Duchu Świętym) wskazują na nowe etapy Bożego planu przywracania królestwa. A plan zbawienia jest nie tylko indywidualny, ale też eklezjalny.

Tytułem ilustracji warto wspomnieć tu zdanie rozczarowanego chrześcijaństwem Alfreda Loisy (1857–1940), który mówił z przekąsem: „Jésus annonçait le Royaume, et c’est l’Église qui est venue – Jezus zapowiadał królestwo, a [zamiast tego] przyszedł Kościół”[4]. W oczach Loisy pojawienie się Kościoła to tylko jakaś karykatura oczekiwanego królestwa… A jednak możemy powtórzyć to samo zdanie – ale z biblijnym entuzjazmem! „Jezus zapowiadał Królestwo, i [jako spełnienie tej obietnicy] przyszedł Kościół!”. Kościół jest ambasadą królestwa Bożego na ziemi – obejmującego (potencjalnie) wszystkich ludzi. Ta dobra nowina jest jednym z głównych elementów Dziejów – objawianym przez kolejne odsłony chrztu w Duchu Świętym.

c. Dwa rodzaje powszechności Kościoła

Niemiecki męczennik drugiej wojny światowej, D. Bonhoeffer (1906–1945), uczył o niebezpieczeństwie banalizacji nauki Ewangelii do postaci „taniej łaski” i o potrzebie właściwego głoszenia darmowej, ale jednak „drogocennej łaski”. Przez analogię do tych dwóch pojęć można mówić o powszechności Kościoła w postaci „taniej”, a więc banalnej, oraz o powszechności „drogocennej”, gdyż nabytej krwią Chrystusa i Jego Apostołów.

„Tania powszechność” to ta zadeklarowana tylko na papierze, który cierpliwie znosi rozmaite teorie jednym pociągnięciem pióra rzekomo włączające miliardy ludzi do Kościoła. Jak? Przez fikcyjne twierdzenia, że do Kościoła należą (mniej lub bardziej intensywnie) wszyscy ludzie dobrej woli na ziemi, choćby nic o tym nie wiedzieli ani sobie tego wcale nie życzyli. Taka powszechność jest nabyta „tanio” – jedynie za cenę modnych teologicznych rozpraw.

W tym miejscu pozwolimy sobie na nieco dłuższą dygresję.

Pytanie o to, kto należy do Kościoła, a kto nie, oraz o to, jak człowiek spoza Kościoła staje się członkiem kościelnej wspólnoty, zostało omówione na Soborze Watykańskim II. Zawarte jest to w soborowej konstytucji Lumen gentium.

Tytułem wprowadzenia do tego zagadnienia wskażmy na pewną debatę utrwaloną w internecie. Debata rozpoczęła się od naszkicowania scenerii spotkania chrześcijaństwa z islamem. Tą scenerią miało być posoborowe rozumienie przez Kościół innych religii (w tym islamu). Zostało to opisane w następujący sposób:

„Konstytucja dogmatyczna o Kościele powiedziała: […] są różne kręgi przynależności do Kościoła, gdzie wchodzą też […] przedstawiciele religii monoteistycznych, jak islam, i ludzie, którzy szczerze szukają Boga: […] piękna koncepcja, bardzo wyraźna, przejrzysta, czym jest Kościół […] w sposób duchowy wchodzą [do niego] inni: jest też miejsce dla religii niechrześcijańskich”[5].

Ten pogląd jest znany i przyjmowany przez katolików począwszy już od lat szkolnych. Oto na przykład zadanie na poziomie gimnazjum: „Wypisz kręgi zbawienia (kręgi przynależności do Kościoła)”. Pogląd ten, choć powszechny, nie wydaje się jednak słuszny.

Jak przedstawić obrazowo idee zwolenników tej wątpliwej teorii? Nawiążmy do tytułu konstytucji Lumen Gentium (co znaczy: Światłość narodów). Można wtedy porównać historię ludzkości do mrocznej nocy („nad mieszkańcami krainy mroków zabłysło światło” – Iz 9, 1). Przyjście Jezusa Chrystusa jest takim właśnie rozbłyskiem („Ja jestem światłością świata” – J 8, 12). Światło Chrystusa – w takim ujęciu – to jakby ognisko:

  • niektórzy stoją tuż przy ognisku – to chrześcijanie;
  • niektórzy stoją nieco dalej: to monoteiści, w tym muzułmanie,
  • inni są jeszcze dalej, kolejno: buddyści, agnostycy czy ateiści;
  • ale wszyscy, stojąc w koncentrycznych kręgach, tworzą wspólnotę Kościoła, choć zapewne stopniowo coraz słabiej do niego należące.

Przyjęcie takiej teorii wydaje się spełniać marzenia Apostoła Pawła sprzed wieków: aby pomóc każdemu człowiekowi poznać Chrystusa, aby w każdym sercu zajaśniał blask chwały objawionej na obliczu Zbawiciela i aby w ten sposób „poganie stali się współuczestnikami obietnicy w Chrystusie Jezusie przez Ewangelię” (Ef 3, 6). Dlaczego więc nazwaliśmy tę teorię wątpliwą? Gdyż jest to spełnienie pozorne, iluzoryczne. Rzekomi kandydaci do kościelnej wspólnoty nic o tym nie wiedzą. Okazuje się przy tym, że misyjne wysiłki Apostoła i wielu pokoleń chrześcijańskich głosicieli Ewangelii były niezbyt potrzebne, żeby nie powiedzieć – zbędne. Przecież i bez żadnego głoszenia Ewangelii i tak wszyscy ludzie na świecie mają podobno być (anonimowymi) chrześcijanami, należąc (mniej lub bardziej) do Kościoła. Cud ewangelizacji się spełnił? Tak, ale tylko na papierze. Jest to cud wirtualny i tyle jest warty, co stojąca za nim intelektualna konstrukcja.

Wróćmy teraz do prawdziwego nauczania Soboru Watykańskiego. Lumen – to po łacinie światło. A więc cały tytuł konstytucji dogmatycznej o Kościele Lumen gentium zapowiada: Chrystus w Kościele to światło dla (pogańskich) narodów. To prawda, że

w tekście konstytucji czytamy kolejno o katolikach, chrześcijanach innych wyznań, wyznawcach innych religii (w tym islamu) i o ludziach niewierzących w Boga. Ale czy z tego wynika, że wszyscy oni są członkami jakichś „kręgów” przynależności do Kościoła?

Zdecydowanie nie. Lumen Gentium [dalej: LG] mówi przecież wprost o Kościele, „do którego ludzie dostają się [„wchodzą” – „intrant”] przez chrzest jak przez bramę [„per baptismum tamquam per ianuam”]” (LG 14). Nie wygląda to na stopniowalną „przynależność”, która krok po kroku rozmywałaby się i traciła swoją intensywność w miarę oddalania się „kręgów” od centrum. Nie! Chrzest jest bramą do Kościoła; kto wejdzie przez bramę – ten jest w środku. Kto przez bramę nie wszedł, ten w środku nie jest.

Konstytucja dodaje: „Nie mogliby być zbawieni ci ludzie, którzy wiedząc, że Kościół założony został przez Boga, nie chcieliby przystąpić [„wejść” – „intrare”] do niego” (LG 14). I znowu wniosek jest taki, że aby być w Kościele, trzeba do niego wejść, w przeciwnym razie się do niego nie należy. A wchodzi się przez bramę chrztu.

W następnych rozdziałach soborowej konstytucji przechodzimy do wyznawców innych religii. „Ci wreszcie, którzy jeszcze [„nondum”] nie przyjęli Ewangelii, w rozmaity sposób przyporządkowani [„ordinantur”] są do Ludu Bożego” (LG 16). Istotne są tu dwa słowa. Najpierw słówko „jeszcze”: ludzie innych religii czekają na Dobrą Nowinę, której „jeszcze” [„nondum”] nie przyjęli. Konstytucja soborowa nie zakłada, że ludzie po prostu nie są chrześcijanami i tak już będzie. Nie, oni „jeszcze” nie są chrześcijanami, ale mamy nadzieję, że nimi zostaną.

Teraz termin drugi: „są przyporządkowani”. Jak się wydaje, w studium teologii często uznawano, że słowo „ordinantur” [„są przyporządkowani”] oznacza: „należą, ale nieco słabiej”, czyli – odwołując się do naszego obrazu – „stoją przy ognisku, ale w nieco dalszym kręgu”. Tymczasem nie jest to dobre tłumaczenie.

Łacińskie słowo „ordinatur” [lub „ordinantur”] nie łączy dwóch wspólnot w taki sposób, że jedna zawiera się w drugiej. Łączy je tak, że jedna znajduje swój właściwy cel i spełnienie na zewnątrz siebie, w tej drugiej rzeczywistości.

Wynika z tego następujący wniosek: zgodnie z tekstem soborowym, wyznawcy religii niechrześcijańskich nie należą do Kościoła. Ich religie mają swój teologiczny cel poza sobą, jako droga prowadząca ostatecznie do chrześcijaństwa.

Powróćmy teraz do metody obrazów. Przypomnijmy najpierw (niewłaściwy) obraz: płonące wieczorową porą ognisko, wokół którego można stanąć w koncentrycznych kręgach. Wszyscy wyznawcy rozmaitych religii mieliby należeć do wspólnoty ogólnoreligijnego ogniska, tyle że znaleźli się nieco dalej lub nieco bliżej.

Obraz właściwy będzie wyglądać inaczej: rozświetlona wieczorową porą wiejska świątynia. Przez jej okna-witraże promieniuje światło: Lumen Gentium. Na zewnątrz świątyni znajdują się kręgi ludzi. Jedni są bliżej, mając pojęcie jedynego i osobowego Boga. Inni stoją dalej, mając tylko niejasne przeczucie boskiej transcendencji i majestatu. Jeszcze inni tworzą krąg najdalszy, kierują się tylko powagą moralnych zobowiązań.

Jest też próg prowadzący do wnętrza świątyni: tworzy go wyznanie wiary i chrzest. Wszyscy są zaproszeni do wnętrza, i ci, co stoją nieco dalej, i ci nieco bliżej. Ale do wnętrza trzeba wejść przez decyzję wiary i przez próg chrztu. Dopóki się tego nie uczyni, pozostaje się poza Kościołem. Owszem, i w Kościele można być duchowo odwróconym plecami do Boga. I w kościelnej ławce wiejskiej świątyni można przecież siąść tyłem do ołtarza i zająć się rozmową z kolegami zamiast słuchaniem słowa Bożego. Ale fakt znajdowania się w Kościele pozostaje faktem i nie zmienia go naganna postawa osoby należącej do Kościoła. A szlachetne i budzące podziw postawy niechrześcijan pozostają szlachetne i budzą podziw – podziw dla ludzi spoza Kościoła.

Tylko tak rozumiejąc wspólnotę Kościoła i Boże obietnice dla ludzi do tej wspólnoty nie należących, ujrzymy harmonię między soborowym nauczaniem o Kościele i tekstem Biblii. Czyż nie czytamy w Dziejach Apostolskich: Paweł i Barnaba „opowiedzieli, jak wiele Bóg przez nich zdziałał i jak otworzył poganom podwoje wiary” (Dz 14, 27)?

Tu kończymy naszą dygresję i wracamy do głównego nurtu rozważań.

„Drogocenna powszechność” to wynikające z Pisma Świętego i Tradycji nauczanie o tym, że do Kościoła każdy może należeć pod warunkiem przyjęcia wiary w Zbawiciela Jezusa i pragnienia przyjęcia chrztu. Ta powszechność jest nabyta bardzo drogo: „za wielką cenę zostaliście nabyci” (1 Kor 6, 20). Ceną jest krew Chrystusa na Krzyżu i krew misjonarzy, od Apostołów począwszy.

Dlatego Apostoł w swoim pierwszym kazaniu mówi nam o cenie chrztu w Duchu Świętym, a jest nią krew Chrystusa:

„Męża, który z woli, postanowienia i przewidzenia Bożego został wydany, przybiliście rękami bezbożnych do krzyża i zabiliście. […] Tego właśnie Jezusa wskrzesił Bóg, a my wszyscy jesteśmy tego świadkami. Wyniesiony na prawicę Boga, otrzymał od Ojca obietnicę Ducha Świętego i zesłał Go, jak to sami widzicie i słyszycie” (Dz 2, 23. 32-33).

Nowych członków Kościoła, czyli „współobywateli świętych i domowników Boga” (Ef 2, 19), Bóg pozyskuje sobie nie przez artykuły teologów, ale przez napełnionych Duchem Świętym ewangelizatorów gotowych do czynu.

Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Ut elit tellus, luctus nec ullamcorper mattis, pulvinar dapibus leo.